W moje ręce trafiła ostatnio książka pt. „Niemiecki na co dzień. Język potoczny, którego nie nauczysz się w szkole” autorstwa dwóch pań: Patrycji Reinbold oraz Anny Charchut. Autorki przekonują we wstępie, że dzięki ich pracy ożywimy swój niemiecki dodając mu autentyzmu i pikanterii. Język standardowy (Hochdeutsch/Standardsprache) zostanie tutaj wzbogacony o język potoczny (Umgangssprache). Sprawdźmy. Zapraszam do lektury mojej recenzji.
Kwestie techniczne
Długość książki oceniam na „w sam raz”. Trochę ponad 160 stron to wystarczająca objętość dla obecnej generacji, gdzie nadmiar treści nie jest mile widziany. Już nawet artykuły online są TL;DR, nie wspominając o książkach. Ale jak ktoś chce się czegoś nauczyć, to nie widzę innej opcji, jak wziąć się do roboty, czytać, słuchać, oglądać, powtarzać, zapominać, znowu powtarzać i łączyć starą wiedzę z nowymi umiejętnościami, korzystać z różnorodnych źródeł (nie tylko filmików z TikToka czy YT), szukać inspiracji, angażujących treści, dobrych mentorów czy właśnie odpowiednich książek.
Niemiecki na co dzień składa się z ośmiu rozdziałów, na pierwszy rzut oka poruszających praktyczne tematy i zagadnienia życia codziennego (w końcu tytuł zobowiązuje). Są to: Jedzenie, Smutek i pocieszanie, Telefonowanie, Babskie zakupy, Jazda samochodem, Usterki i skargi, Imprezowanie, W pracy.
A co konkretnie w treści?
Każdy rozdział książki serwuje nam „Nową dawkę witaminy N”, więc na początek szereg słówek i zwrotów z tłumaczeniem na język polski oraz przykładami użycia w zdaniach, praktyczne wskazówki i wyjaśnienie różnic pomiędzy słówkami o pozornie identycznych lub podobnych znaczeniach, czy też takich, które w praktycznym użyciu mogą nam przysporzyć problemów (np. fühlen, spüren, empfinden albo ist gefahren, hat gefahren).
Mnie osobiście zaciekawiły następujące elementy rozdziałów:
- „Podwójne znaczenie”, gdzie konfrontowane są ze sobą idiomy i zwroty, które mają różne znaczenia w zależności od kontekstu występowania lub których znaczenie dosłowne jest zupełnie inne od znaczenia przenośnego (np. czasownik jucken, zerknijcie na definicję: https://www.duden.de/rechtschreibung/jucken),
- „Z życia wzięte”, w których znajdziemy konkretne przykłady zdań i ich tłumaczenie (nieraz jest ich dosłownie kilka stron, więc w sumie na bogato),
- „Zareaguj jak Niemiec”, gdzie poznamy kolejne przykłady reakcji językowych gotowych do użycia w codziennych sytuacjach.
OK, a ćwiczenia?
Ćwiczenia są. I to całkiem sporo. Część praktyczna stanowi mianowicie znaczny objętościowo element każdego rozdziału. Oczywiście wszystko kręci się wokół słownictwa, bo to ono stanowi podstawę przekazu treści książki. Każdy z ośmiu rozdziałów zakończony jest kilkoma stronami ćwiczeń polegających przykładowo na uzupełnianiu zdań podanymi słówkami, dopasowaniu reakcji do sytuacji, wyborze poprawnej odpowiedzi, czy uzupełnieniu dialogu na podstawie podanych wskazówek. Są to dosyć jednostajne zestawy, ale niestety po ćwiczeniach leksykalnych nie należy się spodziewać zbyt dużo.
Aha, gdybyście zastanawiali się, kto Wam to wszystko sprawdzi, to kein Problem, bo autorki pomyślały o kluczu odpowiedzi. Przypominam, że po klucz sięgamy PO wykonaniu ćwiczeń, a nie PRZED lub W TRAKCIE ;)
Oczywiście bardziej ambitni Czytelnicy mogą samodzielnie stworzyć interaktywne ćwiczenia online za pomocą ogólnodostępnych generatorów online. Takie podejście zagwarantuje leszcze lepsze zakorzenienie wiedzy. Dlaczego? Wystarczy przeanalizować proces, jaki tutaj zachodzi:
- Czytasz w książce przykłady zdań z tłumaczeniem (warto czytać na głos).
- Rozwiązujesz ćwiczenia na aktywne słownictwo podane w książce.
- Sprawdzasz poprawność swoich odpowiedzi w kluczu.
- Przepisujesz wybrane słówka na komputerze i wpisujesz je do generatora.
- Sprawdzasz, czy wszystko zostało przepisane bezbłędnie, poprawiasz ewentualne błędy.
- Robisz ćwiczenia interaktywne online.
- Sprawdzasz ćwiczenia lub analizujesz feedback, jaki dała Ci aplikacja.
Mamy więc łącznie aż 7 kroków, podczas których ciągle masz kontakt z aktywnym słownictwem. Pominąłem tutaj zupełnie aspekt tradycyjnej nauki słownictwa celem zapamiętania, a to także może mieć kilka ciekawych form. Rozumiem, że wszystko wymaga to zaangażowania i poświęcenia czasu oraz wysiłku, ale ohne Fleiß kein Preis, samo nie przyjdzie.
Dla kogo jest książka Niemiecki na co dzień?
Teoretycznie grupą docelową są uczący się niemieckiego powyżej 16-go roku życia (tak stanowi oznaczenie na okładce, chociaż sądzę, że możemy je potraktować z przymrużeniem oka) i na poziomach zaawansowania od A2 do C1. Zastanawiają mnie tutaj sugerowane poziomy zaawansowania, zawsze pochylam się nad tym zagadnieniem, jeśli mam do czynienia z książką lub podręcznikiem skierowanym do grupy odbiorców na konkretnym poziomie.
Jak poziom A2 nie budzi podejrzeń, to lampka zawsze zapala mi się, jak widzę poziom C1 lub C2. Czy faktycznie zwroty z języka potocznego są domeną poziomu zaawansowanego? Według tzw. Europäisches Sprachenportfolio jak najbardziej. Rozumienie języka potocznego jest właśnie elementem niezbędnym do zaklasyfikowania naszego poziomu jako C1, cyt.:
Ich kann Spielfilme und Fernsehsendungen ohne allzu große Mühe verstehen, auch wenn in ihnen vor allem Umgangssprache gesprochen wird.
Ich verstehe viele idiomatische und umgangssprachliche Wendungen und kenne verschiedene Stilebenen.
Czy warto kupić tę książkę?
Nie mi o tym decydować, gdyż nie znam Twoich potrzeb językowych, oczekiwań, braków w wiedzy itp. Ale jeśli szukasz praktycznej wiedzy gotowej do użycia w codziennym obcowaniu z Niemcami czy ogólnie osobami w krajach niemieckojęzycznych i nie jesteś osobą początkującą, to jak najbardziej powinieneś bliżej przyjrzeć się tej pozycji. Znajdziesz w niej niemałą garść Umgangssprache, dużo przykładów i ciekawostek oraz zestawy ćwiczeń z odpowiedziami. Uważam więc, że warto jest mieć pozycję Niemiecki na co dzień. Język potoczny, którego nie nauczysz się w szkole w swojej biblioteczce.
Wpis sponsorowany.
Egzemplarz książki otrzymałem w ramach współpracy z Wydawnictwem Słówko.