Świat pędzi a ja razem z nim. Ogrom informacji, z którym mam do czynienia każdego dnia, od rana do wieczora, powoduje momentami, że ich filtrowanie zaczyna mi trochę szwankować. Obserwuję równolegle mnóstwo blogów i portali na różne tematy: języki obce (z punktu widzenia uczniów i nauczycieli), nowe technologie (w edukacji i ogólnie), design, pozycjonowanie i optymalizacja stron, social media, marketing, PR… Na każdym z tych blogów/portali codziennie pojawia się nowa porcja wiedzy, którą chciałbym pochłonąć, jednak czasami zauważam, że czytam zawarte tam informacje trochę bez ich analizy czy zrozumienia. Do tego dochodzą konta na portalach społecznościowych (prywatne oraz firmowe), gdzie równocześnie prowadzę wiele dyskusji na różne tematy. To też potrafi zająć trochę czasu, którego w dzisiejszych czasach jest jak na lekarstwo. Gdybym tak zebrał wszystkie artykuły, które czytam w ciągu jednego dnia, to zapewne zrobiłaby się z tego niemała książka. Patrząc w skali miesiąca czy roku… sami wiecie. A ja się sobie dziwie, że nie mam ochoty czy czasu na czytanie tradycyjnych książek. Drugą książkę mógłbym pewnie złożyć z wspomnianych dyskusji na portalach społecznościowych.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze praca. Prowadzenie firmy i bycie lektorem oraz e-lektorem języka niemieckiego to dla mnie wymarzone zajęcie, ale jest to także zajęcie wyczerpujące oraz stawiające coraz to wyższe wymagania, bo wraz z postępem np. technologii muszę się dostosować i wdrożyć niektóre nowinki w życie, aby nie stać się ?dinozaurem?. O to nie jest dzisiaj trudno, taki wniosek można wysnuć, patrząc na tempo rozwoju w sferze informatyzacji społeczeństwa. Poza tym muszę dla każdego swojego kursanta przygotować indywidualny, autorski plan nauczania, więc do ogarnięcia mam ich znacznie więcej niż przykładowo nauczyciel w szkole państwowej. A najśmieszniejsze w całej tej zabawie jest to, że w swojej karierze zawodowej nigdy nie miałem urlopu, przynajmniej jakoś nie mogę sobie przypomnieć.
Jest jeszcze jeden bardzo ważny element tej układanki – ten blog. To jest miejsce, w którym się częściowo realizuje, miejsce, w którym radość daje mi możliwość podzielenia się swoją wiedzą. Jest to jednak też miejsce, które wymaga zaangażowania oraz wysiłku. Samo dodanie wpisu nie jest żadną filozofią, jest to owszem pracochłonne, bo trzeba znaleźć odpowiednią grafikę lub zrobić zdjęcie samodzielnie, trzeba przemyśleć układ, dodać odpowiedni tytuł, opis i słowa kluczowe. Po opublikowaniu wpis zaczyna żyć własnym życiem. Czytacie go, komentujecie i oczekujecie odpowiedzi na swoje komentarze, ja natomiast czuję się zobligowany do jej udzielenia. Może ?zobligowany? to zbyt mocne słowo, ale nie chcę po prostu być niemiły, zostawiając komentarze bez feedbacku.
Wspomnę jeszcze na końcu (co nie znaczy, że jest to rzecz najmniej ważna) o życiu rodzinnym, bo w nie też trzeba włożyć swój wysiłek.
Aha, mam jeszcze różne hobby, ale już nie mam czasu o nich pisać…
Więc pytam: Co robić? Zmniejszyć obroty czy starać się nadążyć?
Jak to wygląda u Was?
P.S.
Jeżeli narzekam, to postawcie mnie proszę do pionu ;)
P.S. 2
Nie oczekuję wskazówek typu: Rób sobie To-Do list, notuj, ustalaj priorytety zadań, bla bla, bo ja to wszystko robię, staram się ułatwić to wszystko jak mogę. Dzień mam tak zaplanowany, że nawet rodzice dzwonią i umawiają się ze mną na ?wizyty?.
komentarzy 28
WitaWitam,
Pewnie nic mądrego ani nowego nie powiem bo nie mam tyle na głowie co pan. Bo to tylko dzieci (od siostry), praca, nauka i hobby…. Tyle, że po takim dniu często zasypiam z kalendarzem w reku a Moje todo listy przetrwały trzy dni.. Poprostu ma Pan poprzestawiany świat wartości …nie będę tu wnikać w wiarę jednak proszę zdać sobie sprawę, że do trumny pieniędzy nie weźmiemy! Teoretycznie na pierwszy plan powinna wskoczyć rodzina,potem zdrowie dla pracy ( chory pracować nie będzie ) a mówię teoretycznie bo każdy to widzi inaczej :] najlepiej jak praca właśnie łączy sie z hobby.
Proponuje, żeby pan każdą wolną chwilę spędzał BEZ TAKICH SPRZĘTÓW JAK TELEFON CZY KOMPUTER wystarczy pięć minut.( ja mam cztery godziny takiej pauzy)
Do tego radziłabym nadmiar prac ograniczyć… [deutsche Grammatik ]
Pozdrawiam
Z tego, co do tej pory skomentowano, polecałbym faktycznie zasadę Pareto. Omawiają ją na wszystkich blogach o marketingu i zarządzaniu czasem, jak się tak wokół popatrzy to bardzo często się sprawdza. W postaci formułki to czysta fikcja, ale jak rozejrzysz się naokoło może się okazać, że ma konkretne zastosowanie dla Twojej osoby.
Zastanów się też, czy te wszystkie dyskusje na portalach społecznościowych są niezbędne? Ja byłem zszokowany, ile czasu mogę zaoszczędzić, darując sobie wejście na FB codziennie…
Niemniej powodzenia w poszukiwaniach wolnego czasu ;)
Społecznościówki to naprawdę Zeitfresser… z części już zrezygnowałem i staram się ograniczać dyskusje do niezbędnego minimum :) Dzięki za wskazówki.
Mnie też ciężko jest zagonić do lekarza. Przykładem może być fakt, że połamałem kość w prawej stopie i „przechodziłem” to, aż się zrosło :) Dopiero ostatnio robiłem prześwietlenie i wyszło mi, że było złamanie… teraz mam, pewnie będą mi ją łamać po raz kolejny :/
A ja swego czasu tyle pracowałam, że omal ciąży nie straciłam. Okazało się że 14h na dobę bez stałych posiłków w pozycji siedzącej to trochę za wiele i chyba też organizm uznał, że za wiele jak na nas dwoje i postanowił się jednego z nas pozbyć… Nie powiem podziałało jak terapia szokowa.
Współczuję, ale cieszę się, że Ty i Twój organizm opamiętaliście się w porę… może i ja potrzebuję podobnej „terapii”? Chociaż wolałbym dojść do tego samodzielnie, bez dodatkowych „motywatorów” w postaci chociażby zawału :/
Na wszelki wypadek rób sobie co jakiś czas badania :) terapia szokowa to nic przyjemnego :P
Jedno jest pewne praca to nałóg- zwłaszcza jak jest naszą pasją. Poza tym daje nam też źródło utrzymania więc zawsze jest dobry powód żeby jakieś nadgodziny zrobić.
My się wdrażamy zasadę pareto. http://czas.ebiznes.org.pl/zasadapareto8020.htm
skutki są naprawdę zadowalające.
Kolejny link, który może dać mi do myślenia :) Dzięki!
A nad badaniami pomyślę… w wolnej chwili ;)
wiesz że ja swojego męża po 3 latach proszenia po prostu zapisałam do lekarza i na badania? :D Niestety wyniki były adekwatne do nieregularnego trybu życia i ilości wypijanej kawy. A książka Tima Ferrisa jest na audiobooku więc spokojnie można jej słuchać podczas jazdy np samochodem czy rowerem.
Człowiek lata z taczką i po jakimś czasie orientuje się że biega z pustą bo nawet nie ma czasu jej napełnić. tak jak to we własnej firmie bywa…
Wszystkim gorąco polecam książkę „Czterogodzinny tydzień pracy” Tima Ferris’a lub w oryginale http://www.fourhourworkweek.com/
Nas i kilku naszych przyjaciół i krewnych bardzo wciągnęła ta filozofia życiowa i od pół roku nasz świat zmienia się. Pewnie sporo osób pomyśli od razu, że to utopia, że bez sensu ale ja widzę że powoli działa- mój mąż stawia czoła pracoholizmowi :) nastawiamy się na uwolnienie czasu i cóż robi się powoli super.
4 godziny pracy w tygodniu to dopiero za jakiś czas, jak firma się rozwinie i zatrudnię inne osoby ;)
to nie jest taki suchy poradnik jak zrobić taki osiąg- to pasjonująca i wciągająca historia. My też nie możemy sobie pozwolić na 4 h pracy w tyg- na razie…. :D Wierzę jednak że w końcu się uda trochę pożyć w międzyczasie a nie biegać z taczka do samej emerytury, która z resztą tak na prognozy patrząc to usłana różami nie będzie.
Przymusowe 2 tyg wakacje. Nie ma innego wyjscia. 2 tygodnie tak na prawde szybko mina. Moze statystyki odwiedzin stron chwilowo odrobine spadna, ale pozniej bardzo szybko ponownie wzrosna.
I piszac wakacje mam na mysli poinformowanie calego internetowego swiata, ze 2 tyg nie bedzie z wami kontaktu. Ludzie zrozumieja. Tez im szybko ten czas zleci. 2 tyg bez internetu. Ustaw odpowiedz automatyczna na maile, powiadamiajac kiedy wrocisz i tyle ;)
Ja ostatnio cos takiego zrobilam. Chociaz presja na mnie nie jest az tak duza jak na Tobie Łukasz. Ale tworzenie wpisów na 2 strony, zwlaszcza na ta o chińskim zajmuje mi masakrycznie duzo czasu, bo brak wyczerpujacych latwo dostepnych materialow, wiec musze szukac, przeszukiwac siec, tlumaczyc, szukac polskich odpowiednikow, nazw, opisow, przykladow… aaachh no ale sama sobie winna jestem ;]
Do tego nauka rysunku, na ktora w dalszym ciagu poswiecam zbyt malo czasu, dlatego ze jedna sesja to 2-3 godziny… ktore tak trudno mi znalezc.. no ale jak sie nie przyloze to bede studiowac wnieskonczonosc. I jeszcze codzienna nauka, odpisywanie na maile, czytanie innych stron, blogow, ogladanie seriali po chinsku ( w celach edukacyjnych) iii chyba najwazniejsze – samodzielne wychowywanie 2 malych dzieci ( 3 i 2 lata ), sprzatanie, gotowanie, pranie, wyprowadzanie na spacer, jezdzenie nad morze.. i WSZYSTKO musze zrobic sama… bo nikt mi nie pomoze… wiec okolo miesiac temu podjelam decyzje, ze robie przerwe przymusowa. 1 tydzien i tak zagladalam po cichu do neta. Powstrzymywalam sie przed pisaniem bo jak nigdy, kazdego dnia mialam 5 nowych pomyslow na wpisy. od drugiego tygodnia przestalam zagladac do internetu. I nawet nie musialam sie specjalnie wstrzymywac.. okazalo sie ze tam na zewnatrz jest świat.. życie..ze jak sie pedzi tak dlugo przed siebie to sie zaczyna tworzyc w glowie falszywy obraz naszej rzeczywistosci. Mijamy rzeczy niezwykle wartosciowe i istotne.. bo jestesmy zaslepieni tym pedem.. myslimy, ze jak znikniemy na jeden dzien z internetu to sie swiat zawali.. a tymczasem.. ja sobie przedluzylam nawet wakacje do 3 tygodni i.. swiat jak byl tak jest. Wdrazam sie powoli na nowo z lepszym, odswiezonym spojrzeniem. Wszystko powoli zaczyna wracac do porzadku.
Wiesz.. jak malarz maluje obraz wiele godzin, przyglada sie mu uwaznie z bliska, skupia na kazdym szczegole i konczy swoje dzielo, po ciaglej pracy to pozniej spogladajac na nie z oddali dostrzega, ze wcale nie jest tak doskonale jak mu sie to wydawalo.
JEsli podczas pracy robi krotkie przerwy od czasu do czasu, to po takiej przerwie wracajac do malowania, patrzac swiezym okiem dostrzega lepiej calosc i widzi co musi poprawic czy dopracowac.
Jak ktos pisze ksiazke to nie powinien jej publikowac od razu. Powinien poczekac kilka miesiecy i na nowo ksiazke przeczytac, wtedy zauwazy co moze udoskonalic, to czego nie spostrzegl tuz po jej napisaniu.
Moze te 2 tyg na ten czas odrobine dadza Ci poczucie straty, ALE po powrocie z przewietrzona glowa bedziesz osiagal lepsze rezultaty swojej pracy, a odpowiedz na to jak powinienes zorganizowac swoj czas sama pojawi sie po tej krotkiej przerwie. :)
Gdybym mógł zrobić sobie 2 tygodnie wakacji, to uwierz mi, blogiem bym się nie przejmował :) Szkoda mi tylko zostawiać tych wszystkich uczniów w potrzebie :) Dwa tygodnie bez lekcji ze mną to jak miesiąc w gułagu ;)
A tak na poważnie, to niezbyt mogę sobie teraz na to pozwolić. Mam zaplanowany niecały tydzień przerwy w sierpniu, ale autorespondery na mailu poustawiam sobie tylko na kontach firmowych :) Poza tym są jeszcze hotspoty ;)
Wiem coś o czasie potrzebnym na tworzenie wpisów, bo obecnie jestem webmasterem chyba 7 projektów (w tym ten blog i strona paroli.pl) i ogarnięcie wszystkiego bez odpowiedniego planu byłoby niemożliwe.
A z tym pisaniem to jest tak, że zawsze będzie można wprowadzać poprawki, nawet po krótkich przerwach. Wiem coś o tym, bo w życiu napisałem hmmm nie przesadzając około 1000 stron albo nawet więcej maszynopisu (po niemiecku, nie licząc blogów i innych stron) i wiele z publikacji chętnie bym poprawił tuż po napisaniu, ale tego nie robiłem, bo jest to po prostu syzyfowa praca.
Lepszych wyników w pracy już nie osiągnę, to wiem, bo w każde zajęcie wkładam serce i staram się to wykonywać najlepiej, jak tylko potrafię, ale 2 tygodnie przerwy brzmią nadal zachęcająco :)
Witam!
Jestem pełna podziwu dla tego co robicie i Agnieszko i łukaszu!!!
Dobrą radę każdy musi sobie znaleźć sam, to co pasuje mi niekoniecznie będzie pasowało komuś innemu. Tak samo jak WASZA PRACA, jestem pewna, że przychodzi Wam to o wiele szybciej niż przeciętnym ludziom. Bardzo się cieszę, że mogę korzystać z Waszych materiałów i dzięki Wam się rozwijać!!!
Na portalu Łukasza jestem ilekroć tylko dostaję maila na skrzynkę. Wielkie słowa uznania dla tego co robisz, tak przystępnie i do tego jesteś taki przyjazny!!!
I dlatego, żeby wielu przez wiele czasu mogło cieszyć sie z Tobą Twoimi sukcesami DBAJ o SIEBIE! Zdrowo się odżywiaj fizycznie i duchowo. Tak jak stworzony jest ten świat; jest dzień i przychodzi noc, czas na pracę i sen.
Pozdrawiam serdecznie!
Wdzięczna Hanka
ps. Spędziłam tydzień w Tatrach, wędrując po naszych pięknych górach, bez zawodowych spraw, rewelacyjny wypoczynek w cudownym miejscu, baterie naładowane do dalszej pracy!
Dziękuję :)
Odżywiam się zdrowo, jem regularnie, w nocy śpię, nie pracuję, więc zdaje się, że dotrzymuję Twoich wskazówek, ale mimo to cały czas coś w tej głowie siedzi: to jakiś pomysł, to plan pracy, to przypominajki o wydarzeniach… Brakuje mi trochę takiego wyłączenia i niemyślenia, ale tego chyba też można się nauczyć, oder?
Du kommst schon damit zurecht… Ich auch irgendwie. Aber es ist schwer und eigentlich sollten wir etwas ändern.
Mam różne plany na poprawę na po wakacjach ;-) Ale nie wiem, czy nie będzie z nimi tak, jak na ogół z postanowieniami noworocznymi.
Na razie mam bezpośredni problem wakacji, w które chciałabym się co najmniej rozdwoić. Sama jestem ciekawa, czy uda nam się wyjechać na ten urlop ;-) Na wszelki wypadek jeszcze nieczego nie rezerwowaliśmy ;-)
Tak serio mówiąc, to obydwoje wiemy, że powinniśmy się wziąć w garść i trochę zwolnić. Ale zawsze coś ważnego czeka… ;-)
Nie tracę nadziei, że ktoś tu jeszcze napisze coś mądrego i nas olśni!
A ja zarezerwowałem, żeby później nie było wymówki :) To była zupełnie spontaniczna decyzja, gdybym zaczął się zastanawiać, to zapewne zostałbym w domu :/ Tobie też radzę rezerwować ;)
No a inni? Pomożecie?
Ich krieg’s nicht hin…?
A ta kobieta dziś rano to jakiej płci była? ;-)
ooo „hinkriegen” byłoby ok, może jeszcze coś z „zurechtkommen”?
No kobieta to kobieta, weiblich, się rozumie :)
es ist so… I albo staramy się nadążyć, albo wypadamy z obiegu i przegrywamy. Tym bardziej, że widzę, że jest Pan tak jak i ja ambitny, nie idący na łatwiznę, i pragnący czegoś więcej niż tylko „przeżycia życia”. Tacy ludzie mają trudniej, ale warto:) btw. zastanawiałam się jak mozna wyrazić to uczucie „nieogarnięcia” po niemiecku.. Jak powiedzieć niemieckojęzycznemu koledze, że ” nie ogarniam”?
Alex, śmiało możesz pisać mi po imieniu, tutaj nie ma „panowania” ;)
Jak myślisz, ile człowiek może tak ciągnąć na wysokich obrotach? Dzisiaj rano miałem zajęcia z kobietą, która opowiadała mi historię swojego ojca, on także był zafascynowany swoją pracą, kochał to, co robił, ale przyszedł czas, że organizm się zbuntował i poddał…
Po niemiecku powiedziałbym „Das ist zu viel für mich”, ale zapewne istnieje krótsza forma, coś bardziej z Umgangssprache. Jak ktoś ma coś lepszego pod ręką, to śmiało!
Czy przypadkiem to nie ja napisałam ten wpis?? ;-)) Doskonale wiem, o czym piszesz, bo u mnie jest dokładnie tak samo, o ile nie jeszcze gorzej, bo oprócz tego piszę jeszcze książkę.
Rodzina terroryzuje mnie, że chce jechać na urlop, a ja na samą myśl o tym, że mam się oderwać od pracy czuję się nieswojo.
Podobnie jak Ty nie bardzo wiem, jak sobie z tym poradzić. Więc jeśli ktoś tu będzie miał jakieś zbawienne rady, to chętnie też skorzystam.
Może to zabrzmi idiotycznie, ale w pewien sposób cieszę się, że nie ja jedyna mam ten problem. Ale to nie Schadenfreude ;-)
Hehe, tak po cichu liczyłem, że się tutaj udzielisz, bo wiem, że też masz mnóstwo na głowie. Liczyłem też, że rzucisz mi jakieś wskazówki, ale niestety…
Kurczę ja mam bardzo podobnie z tymi urlopami i przerwami w pracy, jak wyjdzie mi wolny weekend, to taj jakoś dziwnie, właśnie nieswojo, ale wiem też, że praca 7 dni w tygodniu na dobre nie wyjdzie. Chociaż ostatnio miałem trochę więcej wolnego w weekend i tak też na razie zostanie, postaram się ten czas wykorzystać jak najlepiej, jeziorko, rower, jakiś spacerek, piknik :)
Wyjdź na dwór – póki ciepło. Chociażby na balkon, ale jeszcze lepiej gdzieś dalej. Wakacje to moment, kiedy my, lektorzy, musimy ładować baterie, więc nie odmawiajmy sobie tego, odwalamy przez rok szkolny kawał dobrej roboty. Ja w wakacje mam znaznie mniej uczniów i znacznie częściej staram się gdzieś wyjść. Czasem robotę zabieram ze sobą i patrzę czy będę miała ochotę ją zrobić (coś przeczytać, sprawdzić zadanie domowe, coś wyszydełkować…) czy nie. Jeśli podziwianie świata, rozmowa z kimś obok albo wiaterek są przyjemniejszą opcją – nie robię sobie wyrzutu. Nie czas na to. Próbować nadążyć od września albo nawet października dopiero. :)
No wiesz, wychodzę na dwór, nie mogę powiedzieć, że cały dzień spędzam w domu. W domu w sumie pracuję, głównie przed komputerem, ale bez chociażby spacerów z psem byłbym już pewnie ślepy albo nie odgoniłbym się od bólu głowy :) Poza tym, jeżeli ktoś odwoła lub przełoży zajęcia, to mam chwilę, aby wyjść na rower, wtedy oczywiście korzystam, ale to moje jeżdżenie… określiłbym je jako trochę takie dzikie, bo wychodzę, wiedząc że mam naprawdę mało czasu i pędzę cały czas na pełnych obrotach, latem jeżdżę w upały, co dodatkowo męczy.
Wakacje to niestety nie jest dla mnie czas, w którym mogę sobie odpocząć, może zajęć jest mniej, ale to tylko procent. Ostatnio w sumie miałem trochę mniej uczniów, ale to też nie zawsze daje mi odpocząć, bo mniej zajęć = mniej pieniędzy, a ZUS-y i podatki płacić trzeba :)
Ogarnięcie tego wszystkiego w dobie komputeryzacji i powszechenego dostępu do komunikacji między ludźmi, zdawało by się najprostrzą rzeczą, ale… Właśnie, niestety tak nie jest, bo to co tak naprawde miało nam uprościć zycie, ułatwić komunikację i przyśpieszyć wykonywanie różnych zajęć w życiu spowodowało, że, jak opisałeś tytułem, nie ogarniamy… Może właśnie dlatego, że wydaję się nam, że mamy taki łatwy dostęp do wszystkiego, bierzemy sobie tego na głowe coraz więcej? Może to jest klu tego zamieszania? Jedno mogę powiedzieć na zasadzie „na pocieszenie”, jeśli to w ogóle jest jakiekolwiek pocieszeni… mianowicie nie jesteś w tym braku ogarnięcia sam… Taki mamy w tej chwili czas, wyścig szczurów, pęd za bliżej nieokreślonym „czymś” itp. itd. STOP! Koniec moralizacji ;) Pozdrawiam
OK, jestem, teraz postaram się Wam odpowiedzieć ;)
Właśnie to porównywanie się z innymi mało mnie pociesza, wiem w sumie, że wiele osób boryka się z tym problemem, wiele osób ma przecież jeszcze więcej obowiązków, ale… Co do tej „cudownej” komputeryzacji i temu łatwemu dostępowi do informacji, to mamy takie przesycenie, że odpowiednia filtracja informacji może nie wystarczać, jak też wspominałem w poście. Komunikacja? OK, jest szybsza, ale przez to też komunikujemy się z większą ilością osób, musimy ogarniać więcej wątków, a każdemu chciałoby się odpowiedzieć jak najszybciej :/
Myślałem sobie kiedyś, że wyścig szczurów mnie nie dotknie, ale jeżeli chce się być na bieżąco, tym bardziej prowadząc własną firmę, to trzeba się ścigać, niestety.
Ale pozytyw musi być!
Pozdro