Mamy początek grudnia 1995 roku a ja siedzę właśnie na powtórzeniowej lekcji języka niemieckiego, poznaję też nowy czasownik modalny: sollen – mieć powinność (na lekcji 4/5 był czasownik können, na lekcji 6 poznaliśmy natomiast müssen). Poza tym na tej lekcji chyba zbyt wiele się nie działo, bo notatki w moim zeszycie do niemieckiego wyglądają bardzo skromnie. Na jednej stronie zanotowana jest tylko odmiana wspomnianego czasownika, na drugiej natomiast widnieje 29 zdań w języku polskim. Moją pracą domową było ich przetłumaczenie na język niemiecki. Zaraz będziecie mogli się sprawdzić, bo zamieszczę wszystkie te zdania oraz podam ich tłumaczenie. Nie pamiętam tylko źródła materiału, nie mam też notatek na ten temat. Na górze strony jest jedynie krótkie polecenie: Przetłumaczyć na niemiecki ze strony 44.
Lektion 7
sollen – mieć powinność
ich soll – ja powinienem/powinnam
du sollst
er, sie, es soll
wir sollen
ihr sollt
sie, Sie sollen
Otworzyłem dzisiaj rano mój pierwszy zeszyt do niemieckiego. Trafiła mi się strona, do której dawno, dawno temu robiłem zakładkę na rogu. Zakładki już nie ma. Odpadła. Został róg strony zabarwiony starym, wyschniętym klejem na żółto-pomarańczowy kolor. Część zakładek w zeszycie jeszcze została, to takie małe, pożółkłe karteczki przyklejone do rogów stron, na których znaleźć można zapisane ważne tematy. Karteczki te nie są zwykłymi karteczkami, kiedyś nie można było kupić w sklepach papierniczych tych małych, ładnych, kolorowych zakładek, które dzisiaj znajdziemy na półkach. Trzeba było sobie radzić samemu. Co więc zrobiłem? Miałem dostęp do naklejek cenowych, tych małych, białych, które także dzisiaj znajdziemy na produktach. 
Przechadzając się po gąszczu stron www nieraz trafiam na wpisy czy krótkie artykuły dotyczące mojego bloga i mojej pracy. Blogerzy i blogerki bardzo często w miły sposób (dziękuję!) wyrażają się o tym miejscu i o mnie (spokojnie, nie popadnę w samozachwyt), pomyślałem więc, że takim malutkim gestem w ich stronę będzie zacytowanie tychże wypowiedzi i podanie linków do źródeł. Tamte blogi i strony zyskają trochę mojego ruchu a ja spełnię swój społeczny obowiązek ;) Nie sugerujcie się kolejnością stron, jest ona zupełnie przypadkowa. Autorów niektórych stron znam trochę lepiej od innych, prowadzimy dyskusje na Facebooku, wymieniamy się doświadczeniami i wzajemnie (świadomie lub też nie) dajemy sobie pomysły i motywację :) Zachęcam Was oczywiście do odwiedzenia cytowanych stron.
17. listopad 1995, kawał czasu temu, piątek, godzina zapewne popołudniowa, bo o takiej porze miałem zawsze niemiecki. Tego dnia lekcje były dwie, jedna po drugiej. Nie pamiętam dlaczego, mogę jedynie przypuszczać, że odrabialiśmy jakieś zaległe zajęcia. Pewnie tak, bo poprzednia lekcja odbyła się 4. listopada.
Lekcja trzecia z serii
Mamy niedzielę, pewnie niezbyt się garniecie do nauki, ale ze mną nie ma wybacz, nawet dzisiaj zaserwuję Wam nowy wpis. Dlaczego? Bo język obcy, jeżeli chcecie go opanować naprawdę dobrze, powinien być obecny w Waszym życiu możliwie często, musi pojawiać się w różnych momentach i należy starać się o to, aby mieć z nim kontakt jak najczęściej.
Cofnijmy się w czasie… Dzisiaj zaczynam publikowanie cyklu lekcji języka niemieckiego. Będą to moje lekcje, tzn. moje początki z językiem niemieckim. Były to lekcje prywatne lub zajęcia na kursach dla dorosłych, gdzie byłem jedynym dzieckiem :) Skąd ten pomysł? Znalazłem swój pierwszy zeszyt do niemieckiego i postanowiłem trochę powspominać, a mój blog jest do tego doskonałym miejscem. Przy okazji może wyciągniecie z tych lekcji coś dla siebie. Zaznaczę tylko, że sposób nauczania i metody stosowane w czasie, kiedy sam byłem uczniem, pozostawiają wiele do życzenia :) Co do wpisów, to będą po prostu wierną kopią moich notatek i wskazówek nauczyciela/lektora, czasem mogą okazać się trochę chaotyczne, ale nic nie będę zmieniał. Przepiszę więc wszystko, co znajduje się w tym zeszycie, pomijając przynajmniej część prac domowych. Dodatkowo w niektórych miejscach dodam swój komentarz. Zaczynamy!
Świat pędzi a ja razem z nim. Ogrom informacji, z którym mam do czynienia każdego dnia, od rana do wieczora, powoduje momentami, że ich filtrowanie zaczyna mi trochę szwankować. Obserwuję równolegle mnóstwo blogów i portali na różne tematy: języki obce (z punktu widzenia uczniów i nauczycieli), nowe technologie (w edukacji i ogólnie), design, pozycjonowanie i optymalizacja stron, social media, marketing, PR… Na każdym z tych blogów/portali codziennie pojawia się nowa porcja wiedzy, którą chciałbym pochłonąć, jednak czasami zauważam, że czytam zawarte tam informacje trochę bez ich analizy czy zrozumienia. Do tego dochodzą konta na portalach społecznościowych (prywatne oraz firmowe), gdzie równocześnie prowadzę wiele dyskusji na różne tematy. To też potrafi zająć trochę czasu, którego w dzisiejszych czasach jest jak na lekarstwo. Gdybym tak zebrał wszystkie artykuły, które czytam w ciągu jednego dnia, to zapewne zrobiłaby się z tego niemała książka. Patrząc w skali miesiąca czy roku… sami wiecie. A ja się sobie dziwie, że nie mam ochoty czy czasu na czytanie tradycyjnych książek. Drugą książkę mógłbym pewnie złożyć z wspomnianych dyskusji na portalach społecznościowych.